Skansen w Sierpcu

, Małgorzata
Pewnego wiosennego poranka Paweł składa propozycję, abyśmy zrobili wycieczkę. Ma już gotowy pomysł: Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Dla mnie bomba!!! Pamiętam to miejsce sprzed kilku lat - klimat prawdziwej starej wsi, piękne drewniane chałupy, jakie w rzeczywistości czasami też jeszcze można spotkać, ale jako stare rozwalone rudery, a w Sierpcu - odnowione, zadbane jakby przed chwilą wyszli z nich gospodarze i po pracy w polu przyjdą z powrotem. Tomek trochę kręci nosem : "Co?! Jakieś stare chałupy będziemy oglądać?" - marudzi, jak na prawidłowo rozwijającego się dwunastolatka przystało. Zostaje jednak przegłosowany i z kwaśną miną ZGADZA SIĘ z nami jechać.

Na miejscu jesteśmy około godziny dziewiątej. Chyba dobrze trafiliśmy, bo nie widzimy tłumu przy kasie biletowej. Kasa mieści się w budynku starego młyna. Przechodzimy przez mostek nad rzeczką Sierpienicą i idziemy ścieżką wśród drzew i zarośli. Napawamy się śpiewem ptaków i rozglądamy uważnie, gdyż tu już zaczynają się pierwsze obiekty godne uwagi, które jednak można niechcący minąć - małe drewniane kapliczki umieszczone na drzewach. Spacerkiem przenosimy się w czasie o jakieś 150 lat wstecz.

Dochodzimy do karczmy, ale do niej wstąpimy w drodze powrotnej. Na placu przed karczmą jest cembrowana studnia z żurawiem i drewnianym wiadrem. Paweł sprawdza, czy jest woda. Zaglądamy do kuźni. Wewnątrz znajduje się palenisko, skórzany miech do rozdmuchiwania ognia oraz wyposażenie do prac kowalskich. Pamiętam, że gdy byłam tu przed kilku laty, kowal wykuwał przy nas maleńskie podkowy. Jedną taką dostałam na pamiątkę.

Wychodzimy na górkę obok drewnianego dopiero co zrekonstruowanego kościoła i dopiero teraz możemy zobaczyć wieś. Jest to tzw. rzędówka, czyli domy i zagrody usytuowane w rzędzie przy drodze.

Wchodząc na kolejne podwórka i do domów mam wrażenie, jakbym przyszła do kogoś w gościnę - drewniane chałupy kryte strzechą, wysokie dachy, czasem bielone ściany, kolorowe okiennice. Przed każdym domem jest ogródek, czasem warzywnik. Rabatki kwiatowe wyglądają jak te u naszych prababć. Wokół ogrodzenie ze sztachet, z żerdzi albo plecione z faszyny, każde inne dostosowane do rodzaju zagrody. Na jednym płocie wietrzą się pierzyny i poduchy. Podwórka otaczają zabudowania gospodarcze: stodoły, spichrze, murowane piwnice, wozownie, budynki dla zwierząt, a w nich ... zwierzęta: kury, indyki, kozy, konie, w przydomowych stawach pływają kaczki, a drogą majestatycznie wędruje stado gęsi. Z zagrody do zagrody przechodzić można "kulturalnie" drogą albo "ukradkiem" między zabudowaniami (jak Jagna wymykająca się na spotkanie z Antkiem). Trzeba tylko uważać na pasieki, aby nie narazić się pszczołom.

Czar nieco pryska, gdy wejdzie się już do któregoś z domów. Wprawdzie są one świetnie wyposażone, zadbane, ale nieśmiertelne szyby lub w najlepszym razie sznury oddzielające zwiedzających od eksponatów nadal tu królują. Z pewnością ma to swój cel i znaczenie, ale odbiera wiele z uroku tego miejsca i nie pozwala zapomnieć, że to tylko muzeum.

O wiele "prawdziwiej" jest na zewnątrz. Wychodzimy więc na drogę. Pogoda jest słoneczna. Na drzewach są piewsze listki. Po lewej stronie mamy zagrody, po prawej zorane pola, a na wprost przydrożny krzyż. Droga skręca w prawo i wiedzie nas do wiatraka. Oglądamy go na zewnątrz i wchodzimy do środka. Na kilku poziomach można obejrzeć cały jego mechanizm. Opiekun wiatraka bardzo ciekawie opowiada o tym, w jaki sposób odbywało się mielenie ziaren. Nie wiedziałam, że "dziury" na skrzydłach (prawidłowo: śmigach) to nie wynik starości i zniszczenia, ale sposób na regulowanie siły naporu wiatru. Deszczułki dokładane były, gdy wiatr był słaby, by zwiększyć powierzchnię skrzydeł wiatraka, a ujmowane, gdy wiało mocniej, aby ich nie połamał. I jeszcze jedna zupełnie dla mnie nowa rzecz: gdy kierunek wiatru się zmieniał, obracano CAŁY wiatrak. Jest to możliwe, gdyż korpus budynku umieszczony jest na tzw. koźle i przy pomocy koni lub kilku ludzi można go obracać dookoła osi. Niesamowite!


Podziękowaliśmy panu i powędrowaliśmy dalej drogą przez chaszcze i zarośla do miejsca, gdzie, jak pamiętałam, była zbudowana makieta Rozłogów do filmu: Ogniem i mieczem". Niestety już nie istnieje, ale ponoć w tym miejscu ma powstać druga wieś. Wracamy więc. Idziemy tą samą drogą, mijamy zagrody i widzimy, że jest w nich coraz więcej zwiedzających. Cieszymy się, że byliśmy tu z samego rana.


Oglądamy z zewnątrz dwór ziemiański zrekonstruowany na miejscu dawnego prawdziwego. Wkrótce będą udostępnione do zwiedzana także pomieszczenia. Na razie spacerujemy wokół, odpoczywamy na ławeczce nad stawem i już jesteśmy pewni, że bardzo chcemy obejrzeć karczmę - koniecznie od środka i koniecznie z pajdą chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem w ręce. Po kilkugodzinnym spacerku taki posiłek jest uwieńczeniem klimatu starej mazowieckiej wsi. Niestety plastikowe (o zgrozo!) jednorazowe naczynia zmuszają nad do powrotu do teraźniejszości.

, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
, Małgorzata
Skansen w Sierpcu, Małgorzata
, Małgorzata
Avatar użytkownika Małgorzata
Małgorzata
Komentarze 1
2009-01-30
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Dominik Dobros
Dominik Dobros
15 wrzesień 2011 10:50

baaardzo ciekawe miejsce. Trzeba zapisać do kalendarza "plany" 😉
pozdrawiam,

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024