Będąc w Muszynie , wśród kilku innych atrakcji turystycznych , nie sposób nie udać się na wzgórze zamkowe zwane ”Baszta”. Wzgórze niewielkie , biorąc pod uwagę okoliczne wzniesienia, liczące bowiem zaledwie 527 n.n.p.m. To wzgórze jednak na swą historię zaklętą w kamieniach dawnej warowni.Niegdyś drewnianego grodu, który w/g historyków istniał tam już w XI wieku.
W późniejszym okresie prawdopodobnie wieku XIV , ów gród przestał istnieć , a na górze Baszta powstała warownia kamienna. Była ona niesłychanie ważna, gdyż w okolicy przebiegała ówczesna granica Polski i Węgier. Kolejne wieki to zniszczenia, pożary, odbudowy i rozbudowy zamku. W XVIII wieku zamek opuszczony i splądrowany przez poszukiwaczy skarbów popadał powoli w ruinę…

Z zamkiem w Muszynie wiąże się wiele legend , związanych z tajnymi przejściami, ukrytym złotem. Ile w tym prawdy , trudno dziś określić. Niech pozostanie to tajemnicą ruin zamczyska, leżącego tuż nad zakolem Popradu. Z ruin warowni , w której częściowo zrekonstruowano dolny poziom , rozpościera się piękny widok nie tylko na samo miasteczko ale i na okolicę.
Mieliśmy okazję tam być w maju 2016. Pospacerowaliśmy po rynku, gdzie można napotkać Karczmę „Rzym” , nazwa wprost jak z Legendy o panu Twardowskim.

Na górę zamkowa prowadzi ścieżka. Dobrze oznakowana, z szeregiem tablic informacyjnych. Po drodze można odpocząć w drewnianych altanach, zatrzymać się przy kapliczce. Jednak podchodząc pod ruiny warowni trzeba być bardzo uważnym. Wokół sporo niezabezpieczonych wyrw w ziemi. Kamienie usuwające się spod nóg. Prowizorycznie przykryte deskami i czarną folią. Dość niebezpiecznie !
Warto zaznaczyć , iż zwiedzanie ruin zamku jest bezpłatne, w każdym razie tak było rok temu.



Po zwiedzeniu góry „Baszta” i udaliśmy się w kierunku mofety, imienia Henryka Świdzińskiego .Mofeta właściwie znajduje się na granicy dwóch niewielkich wsi Jastrzębik i Złockie w leżących w gminie Muszyna. O tym jednak postaram się napisać niebawem w kolejnej wycieczce.



























