Ustka, niewielkie nadmorskie miasteczko. Ożywające w sezonie , teraz (po majówce) spokojne, żeby nie powiedzieć senne.
Dla nas, którzy nad Bałtyk mają minimum 550 km najbliżej do Trójmiasta a do Ustki 650 km, to jest spora wyprawa. Nie mniej jednak bardzo cieszymy się , że po ponad roku – jako, że byliśmy w marcu 2016 - udało nam się tu powrócić 🙂

Pierwsze dni to spacery nad brzegiem morza. Jakże piękne nadmorskie pejzaże. Spacerujemy, podziwiamy. Wdychamy jod.
Jest pięknie , słonecznie choć trzeba przyznać chłodno. Wiatr od morza chwilami przenikliwy ! Mimo, że to prawie połowa maja przydały się kurtki i …czapki.

Dziś tylko foty z nadmorskiego brzegu, pustych o tej porze roku usteckich plaż. Oczywiście jest i fota nadmorskiej Syrenki ,obowiązkowo oraz mostu , który po długim okresie blisko dwóch lat znowu działa. Nie jest to most zwodzony. To most (zwany kładką) umocowany na brzegu po zachodniej części miasta , który o każdej pełnej godzinie przemieszcza się w powietrzu poziomo , nad wodami ujścia Słupi do morza. I tak przez 20 minut, można po nim wędrować. Później wraca na stronę zachodnią , aby statki i łodzie mogły bezpiecznie wypłynąć z portu na otwarte morze. Jest to most (kładka ) bowiem przeznaczony jest tylko dla ruchu pieszego i rowerzystów.
Inne usteckie opowieści o porcie , zabytkach, latarni morskiej wkrótce postaram się wrzucić na PSz.



Pozdrawiam Krajtroterów znad Bałtyku 🙂





















































