Wówczas dysponowałam jedynie należącą do moich rodziców mapą z 1982 roku. Jakoś nie wpadliśmy na to, że może być już bardzo nieaktualna. Na mapie tej narysowany był szlak bodajże niebieski, na Kominiarski Wierch 🙂. Po kilku dniach wędrówek chcieliśmy zrobić resta, więc padło na ów szczycik. Wybraliśmy się w adidasach i na luzie, bez plecaków, tylko z wodą i czymś do przekąszenia. Nawet nie mieliśmy jakiegoś specjalnego parcia na zaliczenie tego szczytu, to miał być tylko delikatny spacerek. No i był 🙂. Na Przełęczy okazało się, że nie ma drogowskazu, nie ma szlaku, a ścieżka owszem, była, ale ledwo widoczna wśród choinek. Widać było, że ktoś celowo nasadził na niej drzewka. Obeszliśmy skraj lasu sądząc, że może przebieg szlaku jest zmieniony, ale nic nie znaleźliśmy. Poprosiliśmy któregoś z turystów o pożyczenie mapy. Rzut oka i ooo... nie ma szlaku. No cóż. Ale i tak kusi. Może kiedyś 😉.