Klimczok, Kotarz, Malinowska Skała, Skrzyczne

Tura stanowiła rozgrzewkę przed czekająca nasz wkrótce IV Wyrypą Beskidzką.

Podjechaliśmy sobie do Cygańskiego Lasu i poszliśmy czerwonym szlakiem na Klimczok. Już o 7 rano panował straszny upał. lało się z nas jak nie wiem. Na szlaku pusto, ludzi zero, tylko jakaś ciekawska sarenka 🙂. Minęliśmy Równię i zeszliśmy do Bystrej. Przed nami pierwsze podejście - na Magurę. Tuż przed szczytem poczułam padlinę. W ok. 30-stopniowym upale bez cienia wiatru był smród był powalający. Tuż za Klimczokiem następna przykra niespodzianka - żmija wygrzewająca się na szlaku, na którą o mały włos byśmy weszli. Po prostu odskoczyliśmy w ostatniej chwili.

Ze szlaku na Karkoszczonkę i później z Kotarza fajnie było widać Babią i chwilami Tatry.

Podejścia na Malinowską Skałę już nie pamiętam, za to zimne piwko w schronisku na Skrzycznem już tak 🙂. Wieczór nie przyniósł oczekiwanego chłodu, więc zdecydowaliśmy, że do Bielska nie wracamy na piechotę, przez Klimczok i Szyndzielnię, tylko PKS-em.

W sumie ok. 30,49 km marszu (choć myślę, że więcej, trasę rysowałam byle jak, bo by znaczników brakło), 1,81 km przewyższenia i 12 godzin na nogach. Trasa fajna, mogłaby być fajną pętelką, ale w innych warunkach.