Okazało się, że na zwiedzanie Centrum trzeba umawiać się kilka dni naprzód, tak duże było zainteresowanie turystów tym miejscem. Ze względów czasowych nie mogliśmy sobie pozwolić na ponowny przyjazd do Krosna, więc cóż, znowu ( podobnie jak w Muzeum Fajek i Dzwonów w Przemyślu) obeszliśmy się smakiem. Na pocieszenie pospacerowaliśmy po naprawdę uroczym krośnieńskim Rynku. Podcienia kamienic otaczających Rynek po prostu zauroczyły mnie. Wielokrotnie je przebudowywano i modernizowano jednak Rynek zachował swój niepowtarzalny klimat. Było już późne popołudnie i inne ,interesujące mnie obiekty były pozamykane, czyli Dzwonnica, Muzeum Podkarpackie i Muzeum Rzemiosła. Mogliśmy jedynie pooglądać sobie kościół Farny i kościół Franciszkanów, też ciekawe zabytki.
Nieco zrezygnowani podjechaliśmy jeszcze do Jasła, choć w sumie nie miałam w planach tego miasta. Znowu zaczęło padać i czułam się tym już trochę zniechęcona tym ciągłym kapaniem. Na Rynku w Jaśle trwała projekcja kina na świeżym powietrzu. Mimo niepogody i dość późnej pory kręciło się tam sporo ludzi. Obeszliśmy dokoła spory Rynek. Rzuciła mi się w oczy odmienna architektura tego miejsca. Zwykle Rynek to najwięcej zabytków, atrakcji turystycznych itp. Tutaj otoczenie Rynku wydawało się dość współczesne. Po powrocie do domu doczytałam się, że Jasło jest miastem ,które w 1944r. 97% zostało celowo zniszczone przez Niemców. Stąd stosunkowo niewiele w nim obecnie zabytkowych budynków. Zachowało się kilka kamieniczek, w tym najstarsza nr 14 z piwnicami na wino z XVII wieku. Jednak samo usytuowanie Rynku zostało takie jak dawniej, a rozplanował je w 1365r, sam król Kazimierz Wielki. Nic dziwnego, że główna ulica w Jaśle nosi imię tego właśnie króla. W pobliżu Rynku zachował się kościół farny pw. NMP, jest to najstarszy zabytek w Jaśle, pochodzi z XV wieku. Na Rynku łatwo zauważyć też figurkę św. Jana Nepomucena z 1770r. Najbardziej okazałym zabytkowym obiektem w Jaśle jest dawny Pałac Sroczyńskich, miejsce urodzenia legendarnego Hubala, obecnie Zespół Szkół Medycznych. Szukałam pamiątkowej tablicy na domu, w którym niegdyś pracował jako aptekarz Ignacy Łukaszewicz, ale … nie znalazłam . Chyba minęliśmy je nie zauważając. Jakoś nie mieliśmy szczęścia w zwiedzaniu tego dnia.

Nie mniej jednak zobaczyliśmy nieznane mi wcześniej Krosno i Jasło i w sumie, pomimo niefartów, miło spędziliśmy dzień.























