Kilka lat temu wraz z przyjaciółką udałyśmy się do Szczawnicy. Naszym głównym punktem wyjazdu były oczywiście Pieniny. W pierwszym dniu po przyjeździe i żmudnym poszukiwaniu noclegu (pan u którego telefonicznie zarezerwowałyśmy nocleg kilka dni przed przyjazdem oddał go komuś innemu) udałyśmy się pod kolej linową na Palenicę. Zgodnie z planem wyjechałyśmy na górę i ruszyłyśmy w stronę Durbaszki i Wysokiej, podziwiając po drodze przepiękne widoki. Po długim wędrowaniu zrobiłyśmy odpoczynek przy Górskim Ośrodku Szkolno-Wypoczynkowym pod Durbaszką i dalej skierowałyśmy się w stronę Wysokiej. Gdy dotarłyśmy na Wysoką zachwyciła nas piękna panorama. Słońce mocno prażyło, nie było zbyt wielu turystów. Wymarzony odpoczynek w górach 🙂 . Lecz niestety nie można cały dzień siedzieć w jednym miejscu. Skierowałyśmy się do Wąwozu Homole. Tam już napotkałyśmy spore grupy turystów. Przyznam, że zrobiło się trochę tłoczno więc szybko poszłyśmy na parking z którego wróciłyśmy do Szczawnicy.
W kolejnym dniu chciałyśmy wyjść na Sokolicę i Trzy Korony. Rano udałyśmy się na przeprawę promową na drugą stronę Dunajca. Tam czekało na nas już bardzo strome, pozbawione widoków podejście. Po około półtorej godziny byłyśmy już na szczycie podziwiając z góry Przełom Dunajca. Dalej skierowałyśmy się na Trzy Korony. I tam powitało nas piękne słońce, wspaniałe widoki i muszki (albo coś innego, bzyczącego i gryzącego). Nie dało się za długo napawać widokiem przez owe owady więc musiałyśmy uciekać na dół. Poszłyśmy do Krościenka a stamtąd wróciłyśmy PKSem do Krakowa.























