2013.11.16 Zawoja Markowa - Schronisko na Markowych Szczawinach - Perć Akademicka - Babia Góra - Przełęcz Brona - Schronisko na Markowych Szczawinach
Początek dnia nie potwierdził w pełni optymistycznych prognoz pogody. Ranek nieco mglisty, słońce nieśmiałe, tylko temperatura się zgadza. Ale im wyżej, tym było już lepiej. Z Zawoi Markowej (porzuciwszy auto) ruszyliśmy zielonym szlakiem. Początkowo było płasko, leśnymi duktami, a później (jak to w górach) coraz bardziej pochyłym typowym szlakiem. Leśnej zwierzyny nie spotkaliśmy pewnie tylko dlatego że sapaliśmy pod górę jak stare parowozy. Do schroniska na Markowych bez szerszych widoków, tylko w jednym miejscu ponad wierzchołkami drzew pojawił się szczyt Babiej Góry. Ciepło i coraz śmielej wyglądające zza chmur słońce, w dobrych nastrojach dotarliśmy do schroniska. Tutaj małe przepakowanko i krótki posiłek, pozostawiamy rzeczy zbędne w pokoju (powrócimy na nocleg). Na Babią Górę pójdziemy przez Perć Akademicką. Bardzo fajny i widokowy szlak. Trochę lasem, a następnie po przekroczeniu jego górnej granicy kamiennymi chodnikami północną stroną góry. Rozpościera się ładny widok na otoczenie Zawoi. Wraz z wysokością spada temperatura, pojawia się gdzieniegdzie lód. Powyżej ubezpieczonych miejsc kamienisty stok pstrzy się wyraźniej już śnieżkiem i lodem, trzeba czujniej się poruszać, ale nie jest źle. Przed 15-tą docieramy na Babią Górę. Słońce jest jeszcze dosyć wysoko, piękna panorama 360 stopni (zwłaszcza na robiący wrażenie mur tatrzańskich szczytów), jest w miarę ciepło. Jak na Babią Górę naprawdę umiarkowany wiaterek. Nieedukacyjne to, ale na szczycie termosik z gorącym grzanym winem, które rozlewa się w żyłach przyjemnym ciepłem. Chwilo trwaj. Na górze parę osób i co dziwne, na zachód słońca zostaliśmy sami. Słońce opuszczając się zmieniało barwę i nastrój otoczenia, zapełniałem kartę aparatu co jakiś czas robiąc niewielkie przerwy aż słońce opuściło się za górki na zachodzie. Ręce grabiały, więc spadająca temperatura z wiatrem na spółkę robiły swoje.

Założyliśmy czołówki i ruszyliśmy w dół w stronę Przełęczy Brona. Początkowo szlak przebiega głazowiskiem podszczytowym, a następnie wśród kosówki. Miejscami było niemiło ze względu na oblodzenie szlaku. Od Przełęczy stromiej w dół (wśród beskidzkiego lasu), ale za to częściowo kamienie były suche i łatwiej się schodziło. Droga dziwnie coś się dłużyła, chyba się wlekliśmy.
W schronisku gorąca kąpiel, jedzonko i wieczorny pokaz filmowy (odbywało się w schronisku jakieś szkolenie - przewodników albo wspinaczy, nie wiem - w każdym razie obejrzeliśmy film z wyprawy Martyny na Mount Ewerest i wyprawy na K2 z komentarzem dwójki uczestników).

Koniec na dziś.
Zachód słońca spełniający wszelkie wymagania: pogoda jak na zamówienie, widoki piękne, aparat rozgrzał się solidnie… Szlak nietrudny, ale też niełatwy, listopadowa aura zmusiła do wzmożonej uwagi.



Z Zawoi ruszyliśmy o 10:30; w schronisku byliśmy o 11:50; na szczyt wyszliśmy o 13:30; a dotarliśmy o 14:50; schodzenie rozpoczęliśmy o 16:45; do schroniska dotarliśmy o 18:15. Razem 7h45min
2013.11.17 Schronisko na Markowych Szczawinach - Przełęcz Brona - Babia Góra - Sokolica - Perć Przyrodników - Schronisko na Markowych Szczawinach - Zawoja Markowa

Pobudka 4:00, coś szepce do ucha, to SKS ;-). Ignorując to ruszamy znów wspomagani czołówkami, o 5:00, w stronę szczytu. Tym razem wejdziemy odwrotnie do zejścia, a więc przez Przełęcz Brona. Poza nami jeszcze trochę ludzi idzie na Babią na wschód słońca. Ponownie sapiemy pod górę na przełęcz, później walczymy z śliskimi kamieniami wśród kosówek. O tyle gorzej niż wieczorem, że zawilgłe kamienie przymarzły trochę i pokryły się szronem (oprócz lodu, który już tam był wcześniej), znów trzeba uważać. Najpierw wita nas księżyc, wielki i łysy, a na szczycie Babiej Góry różowiejący widnokrąg i majaczący nad falującym morzem mgieł tatrzański mur. Niesamowite było to, że praktycznie w ogóle nie wiało na górze. Temperatura ujemna, ale w rzeczywistości bardzo ciepło jak na tą porę roku. Sporo ludzi zebrało się podziwiać wschód słońca, naprawdę piękny wschód (mimo że piętrzące się ponad Tatrami chmury troszkę przysłaniały słońce). Ponownie poszalałem z aparatem, Tatry a u ich stóp mgły, po naszej stronie granicy zielone kopuły szczytów i wcięte między nie doliny. Trudno się oderwać, dlatego 2,5 godziny minęło jak chwila. Powrót do schroniska: najpierw zeszliśmy do Sokolicy (w kierunku Krowiarek) a stamtąd Percią Przyrodników w dół do szlaku na Markowe Szczawiny. Odcinek do Sokolicy piękny widokowo, w większości wśród kosówek, znów dosyć śliskawy. Z Sokolicy jeden z ostatnich widoków na Babią Górę. Reszta drogi do schroniska wiedzie beskidzkim lasem, perć śmiało po kamieniach w dół (dużo niższa wysokość i wyższa temperatura - kamienie są już tylko wilgotne, a nie oblodzone). Po krótkim stromym odcinku perci reszta szlaku do schroniska wiedzie drogą, lekko pod górę, przecinając zalesione północne zbocze Babiej Góry. W schronisku pakowanie, obiad i wracamy do Zawoi Markowe, po drodze zaliczając (jakoś tak wyszło) skrót szlaku czym zaskoczyliśmy nawet sarny.
W drodze powrotnej podziwialiśmy z samochodu budowę zbiornika zaporowego w Świnnej Porębie, będzie nowy, piękny i duży akwen w pobliżu Babiej Góry.

Wschód słońca oczywiście wielki - spektakl słońca z chmurami i mgłami. Szlak podobnie jak dzień wcześniej średniotrudny, a to przez warunki ( jakie w listopadzie akurat nie można uznać za złe).
Z schroniska ruszyliśmy o 5:00; na Babiej byliśmy o 6:30; w dół ruszyliśmy o 9:00; z powrotem w schronisku znaleźliśmy się o 11:15. Do Zawoi wyszliśmy o 12:00, a dotarliśmy do samochodu o 13:20. Razem 8h20min.



Trzeba przyznać że i zachód i wschód słońca był więcej niż..., zdjęcia to oczywiście namiastka tylko, trzeba zobaczyć na własne oczy.






















































