Tym razem podczas pobytu na Słowację nie omieszkaliśmy wybróbować naszych sił w Tatrach Wysokich. Pierwsza wyprawa padła na Bystrą Ławkę - 2314 m n.p.m. Wyruszyliśmy z uroczego miasteczka Strbskie Pleso u podnóża Tatr, na wysokości 1347 m n.p.m. Jest tam też piękne jezioro o tej samej nazwie i trochę podobne do naszego Morskiego Oka, z tym że nie trzeba tam tak długo wchodzić bo jest w centrum miasta.
Najczęściej wchodzi się tam szlakiem czerwonym Mięguszowiecką Doliną. Po godzinie spokojnego marszu bez wzniesień można podziwiać wodospad Skok, który jednak według mnie nie dorównuje naszej Siklawicy.I tu zaczyna się wspinaczka górska i powtarzające się odcinki: ostre podejście w górę, potem kawałek prostej i tak kilka razy. A za każdym razem po takiej wpinaczce pojawia się jezioro, których tu jest dość sporo. I tak powyżej wodospadu Skok jest Pleso nad Skokom - 1801 m n.p.n., skąd już jest rozległy widok na miasteczko poniżej no i otaczają nas już tu surowe zbocza Tatr Wysokich. Chwila oddechu na prostym szlaku po czym znowu trzeba było się pomęczyć, by na krótkim odcinku wspiąć się ostro w górę 150 m, czyli na wysokość 1943 m n.p.m. Tu znajduje się mniejsze od poprzedniego Małe Kozie Pleso. Szlak ten przypomina ten na Rysy - same kamienie, surowe szczyty i trzeba się mocno wpatrzeć przed siebie by dostrzec jak przebiega szlak i ujrzeć turystów, przypominających z oddali mrówki.

Po następnym podejściu także o 150 m wyżej ukazuje nam się chyba najładniejszy widok na tym szlaku, przy Capie Pleso - 215 m n.p.n. Tam też udało nam się pierwszy raz w życiu usłyszeć i zobaczyć w oddali kozice górskie. No i tam już było widać najwyższy punkt naszej wyprawy. O dziwo ten ostatni odcinek pod górę poszedł nam dość szybko. W górze też okazało się że są tam dwa a nie jedno jezioro jak nam się wydawało. Na wysokości 2314 m n.p.m. pożegnaliśmy Mięguszowiecką Dolinę i przeszliśmy przez siodło na drugą stronę na Furkotną Dolinę.
Tam też ujrzeliśmy widok na dalsze szczyty i między innymi na Krywań, choć dopiero pojutrze wiedzieliśmy że to ten szczyt, gdy go zdobyliśmy.

I tu chyba przyszedł najgorszy odcinek szlaku, gdyż prawie ciągle w dół, a po godzinach nogi już dawały o sobie znać. A mieliśmy jeszcze przed sobą jeszcze około trzech. Skróciliśmy sobie drogę skręcając do Schroniska na Solisku, żeby stamtąd zdjechać kolejką.





































