Orla Perć

Kozica w Tatrach, Marcin Walczak
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Komórka budzi mnie o godzinie 5:00, posiadam monstrualną ochotę jeszcze pospać, jednak wiem że nie dziś. Pospiesznie się ubieram i schodzę z łóżka. Spoglądam przez okno i południowa strona jest ogromnie zachmurzona, nie leje dlatego wiem, że zaryzykuję swoją próbę. Zawsze będę mógł się wrócić jakby się pogoda załamała. Rychła poranna toaleta, dopakowuje plecak i bez śniadania idę na szlak. Śniadanie mam w planach nad Czarnym Stawem. Niebo od południowej stronicy wygląda bardzo optymistycznie. Słońce rozpoczyna rozświetlać z wolna okolicę. Dla samych widoków i wyjątkowej ciszy warto tak wcześnie wstać.

Do Czarnego Stawu dochodzę bardzo prędko, jednak tak na prawdę jeszcze się w 100% nie przebudziłem. Nie jestem głodny, przekładam swoje śniadanie na Zawrat. Patrzę na uspokajającą taflę stawu. Gdzieniegdzie kaczki pobudzają się ze snu. Bardzo mi się podoba ta cisza, po cichu marzy mi się dojrzenie z rana kozic. Nigdy nie posiadałem sposobności ich doświadczyć z bliższej odległości.

Pospiesznie przemierzam na około Czarny Staw i zmierzam w kierunku Zmarzłego Stawu. Jedno z moich marzeń dopełnia się w tym dniu. Jest jedna kozica! W odległości 2-3 metrów od drogi rwie coś zielonego przy skale. Idę po cichu bliżej. Nie mam zamiaru jej spłoszyć. Wykonuję fotki, w końcu mnie zauważa, nasze spojrzenia spotykają się. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie odczuwa niepokoju do momentu wydania podejrzanego odgłosu przez tego osobnika. Oznajmił czyj to jest obszar i kto tu jest tak na prawdę gościem. Lepiej sobie nie zakłócajmy, każdy z nas ma dziś swoje cele.

Na Zawrat dochodzę o godzinie 7:40. Samo wspinanie było bardzo miłe, łańcuchy, które niegdyś zapamiętałem jako dokuczliwe stały się całkiem zwyczajne. A i słońce rozpoczęło się przekłuwać z za Granatów. Na przełęczy jest jeden Pan, który podchodził z Doliny 5 Stawów. Będzie poruszał się w kierunku Koziej Przełęczy, przeto jest okazja, że będziemy szli razem. Ja w końcu wrzucam coś do mojego opustoszałego żołądka, lecz nie jestem zbyt głodny.

W końcu zaczynam iść w kierunku Małego Koziego Wierchu. Najpierw po skałach bez sztucznych zabezpieczeń dochodzę do mojego obecnego towarzysza. Trzeba porządnie się rozglądać, żeby nie stracić czerwonego szlaku. Przez cały czas będzie on nas oprowadzał a to od kierunku Doliny Gąsienicowej, a to od stronicy Doliny Pięciu Stawów Polskich, a dla urozmaicenia naczelną granią. Niestety mój kompan posiadał troszkę nazbyt wolne tempo i zostaje mi samemu ruszyć dalej. Doceniam przedwczesną porę, która powoduje, że mogę sobie sam na sam obcować z majestatem świata gór. Nie jest to może inteligentne, jednak zdumiewające! Upragniony spokój na trasie gwarantuje luksus, nikt mnie nie stopuje, ja także nikogo nie stopuję. Każdy mój krok, każdy chwyt, mogę sobie swobodnie rozważyć, przemyśleć. Wskazać najdogodniejsze rozwiązanie. Analizy te nie trwają długo, jednakże dzięki płynnym decyzją czuję się pewniej i bezpieczniej.

Pojawiają się pierwsze łańcuchy. Mały Kozi Wierch osiągnięty. Teraz wzrasta we mnie presja. Wyszukana presja, która powiła się w mojej głowie. Czy już za tą skała będzie wybitna drabinka do Koziej Przełęczy? Opanowało to moje myśli. Schodzę do Zmarzłej Przełęczy Wyżniej, w kierunku Gąsienicowej odchodzi tzw. Honoratka, czyli Żydowski Żleb. Przede mną Zmarłe Czuby i dośc niesympatyczny, od północnej stronicy, trawers po bardzo ciasnych półeczkach. Jest co prawda łańcuch, jednakże trzeba zważać na każdy kładziony krok. Wstępuję na grań, odczuwam bliskość drabinki! Jednak to jeszcze nie ona, to obniżenie do Zmarzłej Przełęczy po nader śliskich płytach. Jeszcze trawers Zamarłej Turni i jestem sam na sam ze sławną drabiną. Popatrzałem w dół, wysokość robi wrażenie. Z innej jednakże strony jest to pospolita drabina, a poruszanie się po drabinie nie należy do zawiłych. Długo się nie zastanawiając, najpierw nieśmiało, przy pomocy łańcucha zszedłem na pierwsze szczeble drabiny. Każdy następny szczebel, to już ogromniejsza pewność w poczynaniach i przechadzka jak po normalnej drabinie. Ewidentnie po chwili rodzi się następna myśl, jak z tej drabiny zejść na tą małą półeczkę. Jednakże to następny problem, który był tylko i wyłącznie w mojej głowie. Zejście z drabiny jest kłopotem psychiki, bo technicznie jest bardzo proste.

Nim pnę się w kierunku Kozich Czub musze przebyć dosyć niemiły trawers po łańcuchach. Przemieszczanie się w poziomie było chyba najtrudniejszym szczegółem na Perci. Trawers przezwyciężony, teraz pod szczyt na łańcuchach. Przebycie Kozich Czub pochłonęło dużo czasu, jednak i odczucia świetne. Obniżenie do Koziej Przełęczy Wyżniej to następna prosta ściana, jaką trzeba przejść na zabezpieczeniach w dół. Jest bardzo ciekawie, czasem trzeba się naszukać punktu na położenie nogi, to opuścić trochę centumetrów na łańcuchu. Adrenalina jest! Jestem na przełęczy. Teraz proste, z porządnymi chwytami, przewyższenie na Kozi Wierch doprowadza mnie do przyjemnej zadyszki. Na Kozim Wierchu napotykam następnych tatrzańskich turystów, w końcu będę mógł się do kogoś odezwać. Spoglądam na zegarek - dochodzi 10.00. Na Kozim zjadam batona i spoczywam porządne 15 minut, podziwiając piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.

Porzucam Kozi Wierch kierując się w kierunku jego południowych obniżeń. Czarny szlak odbija Szerokim Żlebem w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich. Przez 40 minut akompaniują mi widoki do Piątki. Aż do Buczynowej Strażnicy szlak jest prosty technicznie, bez sztucznych zabezpieczeń. Za Buczynową Strażnicą mieści się Przełączka nad Buczynową Dolinką i tu rozpoczynają się "schodki", a w zasadzie trasa do Żlebu Kulczyńskiego. Obniżenie jest o tyle niesympatyczne, że jest sypkie pod nogami i trzeba zważać, ażeby nie zrzucić kamieni albo nie dostać takim kamieniem. Dlatego również mniemam, że kask powinien się znajdować w wyposażeniu tatrzańskich turystów na Orlej Perci. Następnie ślad Orlej odbija w prawo w kierunku komina przewodzącego do szczerbiny Czarnego Mniszka. Porządna rzeźba skał gwarantuje porządne chwyty i wspinanie na Mniszka jest wielką radością. Odcinek ten jest asekurowany łańcuchami, lecz przy porządnych warunkach, a takie dziś królują polegam na moich chwytach. Dochodzę do pasemka Czarnych Ścian, następny mniej trudny odcinek, finalizowany interesującym kominkiem.

Wyruszam dalej, szlak z Zadniego Granatu biegnie łagodnie, w pewnym momencie jest nie duża ekspozycja i podejście po skałach na Pośrednią Sieczkową Przełączkę, dalej na Pośredni Granat szerszą trasą. Obniżenie z Pośredniego jest delikatnie trudniejsze, skały się usypują, trzeba użyć dłonie i wyszukiwać pewnych miejsc na położenie stopy. Dochodzę do Skrajnej Sieczkowej Przełęczki w okolicach zdradliwego Żlebu Drége'a. Tutaj czeka na mnie po raz drugi w przeciągu dwóch dni szczelina. Tym razem bez zastanawiania pokonuję szczelinę. Jak? To już moja malutka tajemnica. Po chwili jestem już na Skrajnym Granacie. Pogoda troszkę się zepsuła. Od Doliny Pięciu Stawów Polskich kłębią się coraz ciemniejsze chmury. Opady prognozowane były na godzinę 16.00. Jest prawie 13.00. Pozostał ostatni kawałek....

Ze Skrajnego Granatu od razu schodzę po łańcuchach w dół w kierunku Buczynowej Dolinki. Patrzę w kierunku Krzyżnego i droga zdaje się być szablonową górzystą dróżką, nic mocniej mylnego. Następnie łatwiejszym gruntem ponownie prowadzę się na północną stronę grani. Po klamrach i łańcuchach schodzę na Granacką Przełęcz. Od tego momentu idę już z poznanymi wcześniej chłopakami. Trawersuję żlebem północne pochylenie Orlej Turniczki, po skalnych półeczkach asekurowanych łańcuchem. Dalej czeka na mnie następna drabinka, tym razem na Orlą Przełęczkę Niżną. Następnie relatywnie prosty kawałek po południowej stronicy Orlej Baszty i obniżenie ukośnym kominem zabezpieczonym łańcuchami na Pościel Jasińskiego. Z tego co pamiętam północne stoki Buczynowych Czub były następnym niebezpiecznym rejonem na Orlej Perci. Wszystko się sypało, w głównej mierze w momencie schodzenia było to nader niebezpieczne, bowiem stopa się ślizgała, mocniejsza praca dłoni, szukanie pewnego terenu pod ustawienie nogi. W takich momentach się nie myśli o zmęczeniu, jednakże, gdy rejon staje się łatwiejszy odczuwa się ile kosztuje to energii. Następny odcinek do Przełęczy Nowickiego jest łatwiejszy. Dalej czeka nas trawers Wielkiej Buczynowej Turni. Do przebycia jest kilka skalnych żeberek, a następnie obniżenie do Buczynowej Przełęczy zabezpieczone łańcuchami. Następnie odcinek po skałach żlebem w górę, droga odbija w prawo wiodąc ze żlebu na skalne zbocze Małej Buczynowej Turni. To już ostatnie łańcuchy na Orlej. Dalej już trasa jest łatwa i kieruje głównie kamienistą dróżką po południowej stronie centralnej grani. Trawersujemy Małą Buczynową Turnie, na chwilę powracamy na grań i maszerujemy w dół poniżej Ptaka i Kopy pod Krzyżnem. O godzinie 15.00 wchodzimy na Krzyżne! Widoki z Przełęczy Krzyżne są jednymi z najpiękniejszych w całych Tatrach! Niestety obszerne zachmurzenie troszkę zepsuło ten cały czar. Zamiar wykonany, Orla pokonana w całości. Wewnętrzne zaspokojenie i spełnienie. Chwila wypoczynku. Szybkie zdjęcie z moimi kompanami, których pozdrawiam serdecznie. Dzięki, że miałem w Was wsparcie! Czas się pożegnać i rozejść w odwrotnych kierunkach.

Osobiste przemyślenia - Orla Perć

, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
Orla Perć, Marcin Walczak
Orla Perć, Marcin Walczak
Orla Perć, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
Orla Perć, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
, Marcin Walczak
Avatar użytkownika Marcin Walczak
Marcin Walczak
Komentarze 7
2011-08-18
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Barsolis Karol Turysta Kulturowy
Barsolis Karol Turysta Kulturowy
16 czerwiec 2013 10:44

Pieknie Marcinie , pieknie.

przypomniales mi  kawal mojego zycia  ,spedzonego wsród gór. 

Moje strony turystyczne.:  Zawrat , Ogla Perć , Kozi Wierch , Świnica   RYSY .

Kocham to .

 

gorolskie  pozdrowienie - "a hej"   Karol 

adam
03 styczeń 2012 22:31

Gratuluje !!! Ja miałem okazję być tam w2010r ale silna burza mie przegoniła z ostatniego Granata tego dnia zgineła 1osoba a 5 zostało porażonych . Więc wrócę podziwiać widoki jeszcze raz . Do zobaczenia być może na szlaku ? Miłych wędrówek Adam.

Avatar użytkownika axtom
axtom
29 październik 2011 20:33

Ładny wyczyn i świetne obrazki.

Avatar użytkownika Marcin Walczak
Marcin Walczak
21 sierpień 2011 19:34

Drabinka to taka psychologiczna bitwa. Wartą ją pokonać, aby się wyzwolić 🙂

Avatar użytkownika Adam Prończuk
Adam Prończuk
19 sierpień 2011 23:43

Bardzo dobry opis i zdjęcia! Jeszcze lepiej czyta się z realcji z linku. Swego czasu zrobiłem OP na dwa razy - jedno przejście ze Świnicą , zejście Zl. Kulczyckiego, drugim od P Krzyżne. Najwieksze wrazenie + to wejscie na drabinke. pozdrowienia

Avatar użytkownika mokunka
mokunka
19 sierpień 2011 09:48

Wycieczka super, choc pewnie nie wszyscy podołaliby trasie.Ciekawy opis, pozdrawiam🙂

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
18 sierpień 2011 14:51

Wreszcie zdjęcia zdjęcia ! Piękne, no i wiadomo super miejsce.

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024