Po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej I

, Eugeniusz Waluga
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

17-go lipca 2011r. wraz z dwójką kolegów wybraliśmy się na wcześniej planowaną wycieczkę rowerową w rejon Jury krakowsko - Częstochowskiej. Do Zawiercia gdzie przewidzieliśmy start -dojechaliśmy pociągiem.

W Zawierciu naprzeciwko dworca znaleźliśmy niebieski szlak pieszy, którym mieliśmy jechać aż do Morska, co nam się jednak nie udało , ale o tym później. Wspomnianym szlakiem wyjechaliśmy w kierunku Morska lecz ze względu na słabe oznakowanie już po kilkuset metrach po raz pierwszy się zgubiliśmy. Trochę czasu zajęło nam ponowne znalezienie szlaku, a po następnych kilkuset metrach sytuacja się powtórzyła. Gdy po raz drugi odszukaliśmy szlak wydawało się, że sytuacja będzie ustabilizowana, nic jednak mylnego – szybka jazda i brak skupienia spowodowały kolejne zabłądzenie. Jadąc wygodną leśną przecinką byliśmy przekonani, że to nasz szlak, a to była tylko leśna ścieżka która zaprowadziła nas do szlaku żółtego, który prowadzi z Zawiercia Borowego Pola do Piaseczna. Sprawdziliśmy na mapie gdzie jesteśmy i znakami żółtymi pojechaliśmy w dalszą drogę. Po kilku kilometrach spotkaliśmy nasz niebieski szlak i bez przeszkód (nareszcie) dojechaliśmy do Morska. W Morsku zrobiliśmy sobie kilkuminutową przerwę na wyrównanie oddechu i niebieskim szlakiem podążyliśmy do Podlesic. Szlak nie zrobił już nam żadnego psikusa i po niedługim czasie dojechaliśmy do podnóża Góry Zborów, a dokładnie w okolice hotelu „Gościniec Jurajski”. Tutaj zmieniliśmy szlak na szosę i z wielką chęcią zwiedzenia tego malowniczego zakątka Jury pojechaliśmy pod „bramę” wejściową do rezerwatu. Gdy dojechaliśmy do wejścia okazało się, że wstęp jest płatny, a rowery należy prowadzić gdyż na terenie góry jest zakaz jazdy. Po krótkim zastanowieniu i zaciągnięciu informacji u strażnika podjęliśmy decyzję o ominięciu szczytu na rzecz przejazdu obok góry. Ruszyliśmy dalej i po kilkuset metrach osiągnęliśmy drugą „bramę” za którą było miejsce na odpoczynek (ławki i stoły). W wspomnianym miejscu zrobiliśmy sobie śniadanie po którym ruszyliśmy w dalszą drogę. Kilkaset metrów od miejsca naszego odpoczynku zostaliśmy zatrzymani przez strażniczkę, która powtórzyła nam to samo co jej poprzednik oraz mocno zachęciła nas do zwiedzenia Jaskini Głębokiej, którą można zwiedzać w cenie biletu wstępu. Skusiliśmy się na wejście do owej jaskini i zaciągnęliśmy informacji gdzie można bezpiecznie zostawić rowery. W celu bezpiecznego przechowania rowerów wróciliśmy do szosy, za którą jest tzw. Chata gdzie nasze pojazdy mogły na nas poczekać. Zwiedzanie jaskini trwało ok. godziny i muszę przyznać, że było warto zapłacić 5 zł by zobaczyć tak piękny i malowniczy obiekt. Po tej atrakcji mając bilety w kieszeni uznaliśmy, że warto by wejść na szczyt Góry Zborów i zobaczyć znajdujące się na jej szczycie skałki. Szosą wróciliśmy do „Gościńca Jurajskiego” gdzie uzupełniliśmy zapas wody i najpierw jadąc asfaltem, a od bramy gdzie okazaliśmy bilety - prowadząc rowery szlakiem zielonym udaliśmy się w kierunku szczytu. Po kilkunastu minutach osiągnęliśmy wierzchołek miejscami niosąc rowery ze względu na stromizny i wąskie przesmyki miedzy skałami. Na szczycie kilkuminutowa przerwa i ruszamy w dalszą drogę szlakiem zielonym, najpierw prowadzimy nasze pojazdy aż wreszcie na nie siadamy i jedziemy. Po drodze spotykamy kilka stromych zjazdów i parę umiarkowanych wjazdów by po kilkudziesięciu minutach osiągnąć zalew w Kostkowicach gdzie kończy swój bieg szlak zielony. Mieliśmy mocną chrapkę by się wykąpać jednak nawet objechanie zalewu nie przyniosło rezultatu ludzi było jak mrówek w mrowisku. Czas wskazywał na godziny obiadowe więc i my zjedliśmy wszystkie zapasy z plecaków i po kilkudziesięciominutowej przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną do Myszkowa. Mając na uwadze czas postanowiliśmy wracać szosami by było szybciej. Spod zalewu jechaliśmy wiejską szosą i na pierwszym skrzyżowaniu spotkaliśmy czerwony szlak rowerowy, którym jechaliśmy kilkaset metrów by go opuścić i jechać dalej szosą prowadzącą do drogi nr 792. 792-ką jechaliśmy kilkaset metrów i za mostem kolejowym skręciliśmy w lewo w podrzędną szosę, która prowadziła przez kolejny most kolejowy, za którym na pierwszym skrzyżowaniu spotkaliśmy czarny szlak rowerowy. Czarnym szlakiem wzdłuż linii kolejowej dojechaliśmy aż do przedmieść Myszkowa. W Myszkowie Światowidzie opuściliśmy szlak i miejskimi drogami dojechaliśmy do dworca PKP Myszków, skąd pociągiem pojechaliśmy do domu.

, Eugeniusz Waluga
, Eugeniusz Waluga

Wycieczka należała do bardzo udanych i zawierała wszystkiego po trochu: szosa, teren, podjazdy, zjazdy, niesienie roweru na plecach, malownicze widoki i atrakcja w postaci jaskini. Dla każdego coś miłego.

Niestety z powodu braku aparatu fotograficznego nie mam żadnej dokumentacji foto. Zamieszam tylko skany biletów i mapy z zaznaczoną trasą.

, Eugeniusz Waluga
, Eugeniusz Waluga
, Eugeniusz Waluga
Avatar użytkownika Eugeniusz Waluga
Eugeniusz Waluga
Komentarze 0
2011-07-17
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Podlesice

Góra Zborów

Kostkowice

Myszków

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024