5. 1974 Beskid Śląski i Żywiecki

, Sylwester Jędrzejczak
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

14.09 - wczesnym rankiem, po całonocnej podróży wysiedliśmy z pociągu na stacji Ustroń Polana. Mieliśmy do dyspozycji tylko kilka dni kończącego się urlopu. Pogoda dopisywała, zatem w drogę. Pierwszy etap - Czantoria Wielka. Było po sezonie, wyciąg nie działał. Wspięliśmy się na szczyt. Widoki wspaniałe. Zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek, a potem ruszyliśmy szlakiem wzdłuż granicy. Po drodze minęliśmy dwa schroniska, trasą przez Przełęcz Beskidek, Soszów Mały i Wielki, Cieślar dotarliśmy do schroniska na Stożku Wielkim. Zatrzymaliśmy się tam na nocleg. Droga była dość trudna, tak ze względu na pokonaną odległość, różnice poziomów, jak i na fakt, że było to po długiej podróży pociągiem.

15.09 - tego dnia czekała nas niemała niespodzianka. Przez Kiczory, Tokarzonkę, Polanę pod Sałaszem (punkt widokowy !) dotarliśmy do Istebnej, a tam niedziela i Dożynki. Istebniacy ubrani w stroje regionalne, od małego do osób starszych. Najlepiej to widać na kilku zdjęciach. Zabawiliśmy tam dłużej, obserwując przebieg dożynek i przygrywającą kapelę pod wodzą Jana (Józefa?) Brody, wówczas jeszcze młodego, a już sławnego muzykanta (a może muzyka). Dalsza droga zaprowadziła nas do chałupy Państwa Kawuloków w Koniakowie, gdzie można było zobaczyć nie tylko piękne koronki Pani Kawulokowej, ale też ją samą przy pracy. Chociaż chciałoby się zostać dłużej, poszliśmy. Przez Ochodzitą, Sołowy Wierch dotarliśmy do Zwardonia. Nocleg w schronisku PTTK, jak widać na zdjęciu im. Hanki Sawickiej, obecnie Dworzec Beskidzki.

, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak

16.09 - tego ranka wybraliśmy się w dalszą drogę - cel schronisko "Przegibek" u stóp Będoszki Wielkiej. Najpierw była Wielka Racza ze schroniskiem na szczycie. Był to czas malin, nie nudziliśmy się więc po drodze, a i głód nie doskwierał. Szlak czerwony, którym wędrowaliśmy był i jest bardzo urozmaicony, w większości jednak biegnie lasem. Za to w miejscach odkrytych widok gór, hal, wiosek przy dobrej pogodzie siegający po horyzont zapiera dech w piersiach. Wielka Racza jest rzeczywiście wielka (1236 m npm). Usytuowanie schroniska jest rewelacyjne. Z pomieszczenia ogólnego (stołówki, świetlicy) siedząc przy oknie można podziwiać przepiękną panoramę, zwłaszcza, że jest nad stromizną, właściwie urwiskiem, nad czubkami rosnących niżej drzew. Podejście jest trudne - między Upłazem a Wielką Raczą na odcinku około 1500 m różnica poziomów (najpierw krótkie zejście, potem cały czas pod górę) wynosi prawie 200 metrów. Po dłuższym odpoczynku (jakaś herbata, kawa) wymarsz na ciąg dalszy. Przez Małą Raczę, Orzeł, Jaworzynę, Przełęcz Przegibek dotarliśmy wreszcie do schroniska Przegibek. We wnętrzu schroniska przywitał nas napis: "Będoszka mała, ale groźna" i tu wyliczenie strat, a to: połamane narty, nogi, akcje GOPR i inne, których już nie pamiętam. Po 9-ciu godzinach na szlaku mogliśmy wreszcie odpocząć. Przed spaniem jeszcze wlasnoręcznie przygotowana kolacja, prysznic - i tu niespodzianka - "kabina prysznicowa" znajdowała się poza schroniskiem, na jego tyłach, a woda doprowadzona była wprost ze źródła. Zatem, w związku z jej temperaturą, mało kto wytrzymywał pod "prysznicem" więcej niż minutę, no może dwie. Ja nie wytrzymałem nawet tego. Spało się jednak po tym myciu bardzo dobrze (po uprzednim "odgrzaniu"😉.

17.09 - około godziny 8-ej wyruszyliśmy na Halę Miziową pod Pilskiem. Szlak zelony (krótszy) prowadzi m.in. przez Muńcuł. Kierownik schroniska powiedział nam, że trzeba będzie zejść z Muńcuła po ponad 630 schodach (to jak zejść z tarasu widokowego na 28 piętrze Pałacu Kultury). Wiedzieliśmy, że czeka nas długa droga, z trudnymi podejściami, z Przegibka wybraliśmy łatwiejszą drogę, przez Rycerzową (bacówki jeszcze nie było), Soblówkę (na części map występuje jako "Sobolówka", dlaczego? soboli tu nie hodowano), Ujsoły, Złatną na Halę Lipowską. Niebieski szlak ze Złatnej prowadzi dość łagodnie na Halę, jest jednak dość długi. Daliśmy się więc namówić młodemu człowiekowi (który okazał się ratownikiem GOPR) na krotsze podejście "na kreskę". Jak mówił, da się wejść, zresztą On zawsze tak chodzi. On może tak, doszedł do Hali, pokazał, gdzie jest kapitalny punkt widokowy i poszedł dalej. Na nasze szczęście, bo nie zobaczył, że my, z językami na brodzie, na ostatnim oddechu, padamy tuż po wdrapaniu się na podnóże hali leżącej poniżej schroniska. Takiego wycisku jeszcze nigdy w górach nie doznałem - wniosek - nie próbuj nadążać za góralami, zwłaszcza miejscowymi. Doczołgaliśmy się wreszcie do schroniska i za uśmiech losu uznaliśmy ławę przed budynkiem. Dopiero tu mieliśmy siłę zdjąć plecaki i wyciągnąć zbolałe nogi daleko od siebie. Dalej było łatwiej - Hala Rysianka, Trzy Kopce, Palenica i już byliśmy tuż. Otworzyła się przed nami niewielka polana, na niej "sklep" ze świeżymi jagodami. Oczywiście skorzystaliśmy z oferty i z odpoczynku, jaki zaoferowała jagodowa polana. Nie wiedzieliśmy jak daleko jeszcze przed nami schronisko, byliśmy już naprawdę zmęczeni dniem. Po kilku minutach marszu wyszliśmy na krawędź uskoku polany i nagle, w dole zobaczyliśmy schronisko w całej okazałości. To był nasz cel, chociaż dzieliło nas jeszcze od szczęścia kilka BARDZO długich minut marszu. Wchodziliśmy do schroniska już po zmroku. Tak, ten dzień był niezwykle wyczerpujący. Na zejściu przypomniałem sobie jeszcze raz swoje wcześniejsze doświadczenie: "lepiej jest podchodzić, niż schodzić". Tym razem noje nogi były całkowicie zgodne. Bez jedzenia poszedłem spać. Zbyszek jeszcze gdzieś się kręcił, jak długo, nie wiem, spałem.

, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak

18.09 - Hala Miziowa - Markowe Szczawiny. Czerwonym szlakiem do Przełęczy Glinne (tędy droga na teren Czechosłowacji, wówczas zamknięta groźnym szlabanem, z jeszcze groźniejszym napisem zakazującym przekroczenia granicy i groźbą ostrzelania). Czym prędzej oddaliliśmy się z tak niebezpiecznego miejsca. Potem już tylko Zimna, kolejne przełęcze i mnóstwo żródeł, z których można było czerpać wodę bez umiaru, zresztą za pozwoleniem gospodarzy, będących właścicielami pól ze źródłami. Za Przełęczą Gruchaczki granica skręca na północ, żeby potem zwrócić się na wschód, Mędralową na południe. Spotkani górale mówili, że przed wojną można było przejść czeską stroną bezpośrednio ku wschodowi, do Tabakowego Siodła. Niestety, wiadomo, obóz socjalistyczny, przyjaźń itd, (ale nie lzia). Przez Przełęcz Jałowiecką, do schroniska na Markowych Szczawinach było już blisko, a i droga, to właściwie trawers. Dotarliśmy na półtorej godziny przed zmrokiem. Rozlokowanie, grzane piwo z sokiem (tajemnica kuchni), rozmowa z kierownikiem schroniska. Na godzinę przed zmrokiem powiedział nam, że dziś warto być na Babiej Górze, bo widok na już ośnieżone Tatry będzie wspaniały. Ruszyliśmy biegiem. Słońce chyliło się ku zachodowi. NIe dotarliśmy na sam szczyt, ale powyżej Brony już można było przekonać się, co zyskaliśmy. Świecące na czerwono szczyty Tatr, doskonale widoczne w zachodzącym słońcu robią niesamowite wrażenie. Polecam ten widok każdemu, kto zajrzy na Markowe Szczawiny. Schodziliśmy nie spiesząc się, przy schronisku byliśmy już po zmroku.

19.09 - wyruszyliśmy wcześnie rano z zamiarem zwiedzenia Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej i dotarcia do Zakopanego. Park w Zubrzycy pięknie położony, zawierający wiele ciekawych obiektów. Nasze zainteresowanie, a potem wesołość wzbudziła chałupa, a dokładniej dwór soltysa Moniaka. Z zewnątrz okazały, a w środku zaskoczeniem dla nas była kancelaria sołtysa, a głównie prowadzące do niej drzwi. Miały wysokość poniżej 1,5 metra. Przewodniczka powiedziała nam, że tak P. Moniak zapewnił sobie, że każdy, kto chciał wejść, musiał w drzwiach nisko się pokłonić. No cóż, tak też można wymusić uprzejmość i szacunek dla urzędu. W Zubrzycy Górnej wsiedliśmy do PKS-u i przez Biały i Czerwony Dunajec dotarliśmy do Zakopanego. Było już pod wieczór, zatrzymaliśmy się w Domu Turysty.

, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak

20.09 - korzystając z usług PKS dotarliśmy do Łysej Polany, a potem piechotą do schroniska w Starej Roztoce. Byliśmy trochę rozleniwieni łatwością wczorajszego dnia, zatem dzień na luzie i nad Morskie Oko. Stąd Zbyszek postanowił wejść na Rysy, mnie też namawiał. Popatrzyłem w górę, Rysy w chmurach, doszedłem do wniosku, że we mgle, to żadna frajda. Poszedł, ja przez Świstówkę i Opalone do Doliny Pięciu Stawów Polskich. W schronisku spędziłem trochę czasu, a potem obok Siklawy zszedłem Doliną Roztoki do Wodogrzmotów Mickiewicza. Wodogrzmoty nie uraczyły mnie kaskadą huczącej wody (było jej niewiele) i do Starej Roztoki. Zbyszek wrócił z Rysów i wtedy dowiedziałem się, co straciłem. Okazało się, że chmur była cienka warstwa, a sam szczyt był w pełnym słońcu. I tak straciłem szansę wejścia na najwyższy polski szczyt, a jak się później okazało, na zawsze. Miałem i mam czego żałować, ale cóż "mądry Polak po...".

21.09 - ostani dzień wędrówki. rano ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Pociągiem do Krakowa, tu pożegnaliśmy się, Zbyszek pojechał dalej, ja pozostałem w Krakowie w gościnie u kolegi (z wojska). Pochodziłem po Krakowie, podkarmiłem gołębie na Rynku Głównym, planty, Wawel, Kościól Mariacki, Piwnica pod Baranami.

, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak

22.09 - jeszcze trochę z kolegą po mniej znanym Krakowie - m.in. mało wówczas eksponowany Kazimierz. Popołudniowym pociągiem wyjazd. Tak skończyła się moja wyprawa.

, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
, Sylwester Jędrzejczak
Avatar użytkownika Sylwester Jędrzejczak
Sylwester Jędrzejczak
Komentarze 0
1974-09-14
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024