Kalwaria Pacławska nie ma zbyt dogodnego połączenia komunikacyjnego ,tak, jak np. Zebrzydowska.Najłatwie trafić tu od Przemyśla,jadąc krętą drogą na południe .Kiedy zaczniemy wspinać się ostro pod górę to znak,że jesteśmy już blisko celu.Na szczycie góry rozłozyl się piękny klasztor Franciszkanów, ufundowany pod koniec XVIII wieku przez Stefana Dwernickiego.Ale swe początki Kalwaria zawdzięcza Andrzejowi Maksymilianowi Fredro,który w 1665 roku wzniósł tu drewniany kościół i wytyczył dróżki kalwaryjskie.Do założenia kalwarii miało skłonic fundatora podobieństwo topograficzne do Jerozolimy .Pewnie coś w tym jest ,ale uderzającego podobieństwa jednak nie ma.Wprawdzie są dwie góry i rzeka,co przyrównywuje się do Góry Oliwnej i Golgoty oraz Cedronu, jednakże generalnie trzeba mieć dużo wyobraźni ,by te dwa miejsca uznać za podobne.Nie znaczy to wcale,że okolice Kalwarii Pacławskiej nie są ładne.Wręćz odwrotnie.Są wręcz cudowne.Klasztor z przepieknym kościołem pw. Znalezienia Krzyża Świetego otaczają bardzo malownicze pola i lasy porastające niewielkie wzgórza.Wsród nich rozsiane są 42 murowane i drewniane kaplice .A wokół klasztoru zachowała się kolonia pięknych drewnianych domków,ze stylowymi podcieniami usytuowanych szczytowo do jezdni.Na ogół miejscowość jest senna i spokojna.Z wyjątkiem połowy sierpnia,gdy odbywa się tu słynny odpust Maryjny,na który ściagają rzesze wiernych z Polski i sąsiedniej Ukrainy.Warto tu zaljrzeć o każdej porze roku,by pochodzić po wijących się dróżkach kalwaryjskich,zachwycić się urodą Pogórza Przemyskiego i zauroczyć pięknem dawnej zabudowy miasteczka.