Olchowiec: ścieżka przyrodniczo-historyczna Olchowiec
Niedziela. Piękna, słoneczna pogoda. Nie zastanawialiśmy się długo, tylko zaraz po porannej Mszy Świętej w Krempnej pojechaliśmy do Olchowca, aby wyruszyć na wycieczkę w góry.
Wybrałam ścieżkę przyrodniczo-historyczną Olchowiec. Do przejścia mieliśmy 11,5 km i to miała być najdłuższa z zaplanowanych przeze mnie tras.
Na początek w Olchowcu obejrzeliśmy zabytkowy kamienny most i piękną drewnianą cerkiew, kolejną na Szlaku Architektury Drewnianej.
Następnie wędrowaliśmy kierując się czarnymi znakami ścieżki przyrodniczo-historycznej. Towarzyszył nam też żółty szlak pieszy.
Dotarliśmy na Przełęcz Beskid, gdzie dołączyły szlaki czerwony i niebieski. Zrobiliśmy dłuższy postój. Dalej szliśmy granicą polsko-słowacką aż na Baranie. Na tym odcinku mieliśmy najbardziej pod górkę.
Na szczycie widoków nie było, a słowacka wieża widokowa leżała przewrócona, ale i tak miło spędziliśmy czas. Przybyło zdjęć w aparacie, ubyło kanapek w plecaku, a gdy porządnie odpoczęliśmy, można było iść dalej.
Od tego momentu droga prowadziła głównie w dół, więc szło się lekko. Towarzyszyły nam już tylko czarne znaki ścieżki.
Po wyjściu z lasu minęliśmy zabytkową chyżę łemkowską. Teoretycznie mieści się w niej muzeum, ale wszystko było pozamykane (chyba trzeba się wcześniej umawiać), więc obejrzeliśmy ją tylko z zewnątrz.
Stopniowo zbliżaliśmy się do Olchowca, a wśród zielonych pagórków dało się zauważyć wieżyczki cerkwi. Niedługo później zakończyliśmy wędrówkę. Droga była bardzo przyjemna, w dużej części biegła przez las i prawie wcale się nie zmęczyliśmy. 🙂
Na trasie o długości ponad 11 km spotkaliśmy – niech policzę: jeden pan na początku drogi, drugi szedł w przeciwną stronę, para turystów na podejściu pod Baranie, na Baranim jedna odpoczywająca pani, trzyosobowa rodzina pod koniec w pobliżu Olchowca – w sumie 8 osób, a był to środek długiego sierpniowego weekendu. W tym samym czasie głośno było o tłumach na popularnych szlakach w Tatrach. Co kto lubi, ale ja wolę Beskid Niski. 🙂
Po południu znów zatęskniłam za chodzeniem i wybrałam się nad zalew w Krempnej w poszukiwaniu kolejnego punktu ścieżki Dobry widok. Punkt znalazłam na skraju łąki na wzniesieniu w pobliżu zalewu. Widok był całkiem ładny, na zalew i na Krempną.
Tylko z pieczątką był problem. To znaczy pieczątka znajdowała się na swoim miejscu, ale poduszki z tuszem ani śladu. Czyżby ktoś zabrał na pamiątkę? W każdym razie nie mogąc odbić pieczątki na papierze zrobiłam jej zdjęcie i wróciłam na nocleg.