EDK Gorlice-Wysowa Zdrój

Góra Jawor, kristofhetvenharom

Relację tę piszę pod wpływem Pielgrzymki Niecierpliwych (Kraków-Częstochowa), w której nie wziąłem udziału, ale jestem pełen podziwu dla tych, którzy trasę tę pokonali.

Ekstremalna Droga Krzyżowa - tras do wyboru było w 2017 roku kilkaset, ja wybrałem przypuszczalnie jedną z najtrudniejszych. By było trudniej, do Gorlic przyjechałem (215 km) po pracy. A właściwie do Wysowej, gdzie zostawiłem auto i wsiadłem do autobusu.

Cigel'ka, kristofhetvenharom
Cigel'ka, kristofhetvenharom

Prognozy pogodowe na 7/8.04 były bardzo kiepskie, czyli ciągły deszcz. I to się szybko potwierdziło, jeszcze większość ludzi (a uczestników na trzech trasach powiatu gorlickiego było podobno ponad 500!) nie ruszyła, a już się rozpadało (około godz. 19). Pierwsze dwie stacje drogi krzyżowej były jeszcze w mieście, natomiast z odnalezieniem trzeciej były pewne problemy. Wtedy było już całkiem ciemno i bardzo deszczowo. Źle dobrałem sprzęt - porządny płaszcz przeciwdeszczowy szybko zdjąłem, bo bym się w nim udusił (mimo, że temperatura ok. 6-8 st.). Pozostał parasol, w dłoniach miałem także kijki i... okulary, bo inaczej co chwilę musiałbym je przecierać. Sądziłem trochę naiwnie, że przez całą noc pójdzie razem większa grupa, ale gdy zobaczyłem, że oddalają się trzy osoby, postanowiłem się ich "przytrzymać". Przez dłuższy czas mi się to udawało, choć nie było łatwo, bo szedłem w cholewiakach. W końcu zostałem sam w środku lasu, ale odcinek z przełęczy Żdżar na Magurę Małastowską wydawał mi się, tak nawigacyjnie, jak i technicznie, łatwy. Jednak w środku nocy, choć deszcz zelżał, kilka razy musiałem szukać oznaczeń szlaku, bo droga rozdzielała się w dwie strony. Na szczyt udało mi się wejść znacznie wcześniej niż wynikało z oznaczeń, za to duuużo wolniej trwały proste czynności jak sięgnięcie do plecaka po posiłek (kucając pod parasolem). Kolejna część trasy to czarny szlak (łącznikowy) w kierunku południowym. Okazało się, że o ile klasyczne znaki "świecą" w ciemności, do czarnego trzeba podejść pod samo drzewo. Wpadam w jakieś chaszcze i postanawiam wrócić na Magurę i pójść nieco okrężną drogą, obok schroniska, z klasycznym oznakowaniem. Mijam ludzi, którzy, być może, sądzą, że rezygnuję i ktoś po mnie przyjedzie na Przełęcz Małastowską. Na tym odcinku czuję się nieswojo... Ale idę szybko, pogoda jest lepsza. I w końcu... widzę ludzi idących w moją stronę. Mijam ich i... po chwili zawracam, bo widzę, że właśnie przeszedłem obok zejścia szlaku z drogi asfaltowej w leśną. Na EDK obowiązuje zasada milczenia. Następuje ciągnący się w nieskończoność odcinek do Smerekowca. Jak na złość, po pewnym czasie zostaję sam - idący szybciej ode mnie zniknęli z przodu, z tyłu nikt nie nadchodzi. Wyjście z lasu na łąkę i - którędy iść? Idę w dół jakąś ścieżką, która doprowadza mnie do rzeki. Udaje się ją przejść, a ponieważ ścieżka "wije się" wzdłuż rzeki, to jeszcze dwukrotnie muszę kombinować, jak ją sforsować. Żeby nie było za łatwo, rzeka i droga scalają się w jedno, więc muszę wracać łąkami w górę. W końcu dostrzegam jakieś światło, skierowane w moją stronę. Daję znać czołówką, że ją widzę. Sygnał się powtarza, więc również odpowiadam. I jeszcze raz. W końcu zasłaniam się parasolem, bo zaczyna mnie oślepiać. Z mniejszej odległości widzę, że światło równomiernie oświetla okolicę, czyli jest to coś w rodzaju lampy na słupie. Ale po co coś takiego w środku nocy na polu w Beskidzie Niskim?! Gdy podchodzę bliżej, "słup" odzywa się: niech pan tu nie idzie, trzeba pójść trochę wyżej i w prawo! Pan z latarką na pewno miał najlepsze intencje... Gdy stosuję się do rady, widzę drugiego pana i tak oto dzięki mieszkańcom Smerekowca wychodzę na główną drogę wsi. Otworzono dla nas świetlicę i możemy napić się herbaty i ogrzać się. Jestem jedną z dwóch osób, które nie wchodzą do środka - tam jest tropik i duchota, mógłbym stamtąd, zmożony snem, już nie wyjść.A na zewnątrz wszystko jest OK.Widzę, że ludzie schodzą z pól w wielu miejscach. I nie wierzę, że choć jedna osoba przeszła całą trasę w 100% zgodnie z planem. Nie spieszę się z ruszeniem w dalszą drogę, bo wyliczam, że w ten sposób trafię na świt w magicznym Regetowie Wyżnym. Do Regetowa Niżnego przez Skwirtne udaje się iść w dość dużej grupie. Nie wiem, dlaczego sądziłem naiwnie, że cerkwie w Skwirtnem i Regetowie będą otwarte... Do Regetowa W. wchodzę sam, mając dość sporą grupę niedaleko za sobą. Świt nadchodzi, ale co to za świt... Leje tak mocno, że tylko na dwie minuty siadam na zadaszonej ławie - deszcz zacina i zmusza do kontynuowania spaceru do granicy. I tu, po dość łatwym nocnym odcinku, zaczynają się cięższe podejścia i zejścia. Gratuluję temu, kto tę trasę zaprojektował! Już droga do Przełęczy Wysowskiej dłuży się mocno, ale najlepsze przed nami - stromy odcinek na Staviska (Płaziny). W takich warunkach trzeba zastanowić się nad każdym krokiem i nie iść prosto pod górę, lecz kluczyć. Na szczęście nie pada, a nawet gdyby lało, złożyłbym parasol i wspomagał się kijkami. Schodząc z tego szczytu, dostaję takiego przypływu energii, jak chyba jeszcze nigdy na długich trasach. Wyprzedzam kilkanaście osób, trzem innym pokazując, że poszli złą drogą. Po czym sam przagapiam, że szlak czerwony (i tym samym granica) schodzi z grzbietu stromo w dół. Idę dalej grzbietem i w końcu widzę wieś po lewej stronie, Wygląda znajomo - to pewnie Cigel'ka. Wchodzę ostro pod górę i trafiam na słupki graniczne. I widzę, że od mojej strony jest "P"! Jak to możliwe? Na dwóch kolejnych jest tak samo. Kompas potwierdza moją wersję - po lewej jest Słowacja. Czyli - z jednej strony moja ocena sytuacji plus kompas, z drugiej - oznaczenie granicy. Co prawda maleje numeracj, co sugeruje, że idę w kierunku zachodnim (NW), ale znak "P" jest chyba ważniejszy? Stwierdzam, że skoro wielokrotnie, w różnych polskich górach, zawiodłem się na znakarzach, zaufam sobie. Znajduję ścieżkę w dół, która, moim zdaniem, wiedzie do Polski i po pewnym czasie widzę piękny budynek (odtąd lubię go jeszcze bardziej!), dla mnie symbol tych stron - Biawenę! Wychodzę na drogę w miejscu, gdzie kończy się Blechnarka, a zaczyna Wysowa. Czyli do końca już bardzo blisko. Spotykam dwóch panów ze Smerekowca, z którymi rozmawiałem już przed świetlicą. Pytają, czy skróciłem sobie drogę, schodząc z Przełęczy Wysowskiej przez Blechnarkę, więc opowiadam swoje "przygody". Dowiaduję się, że EDK w 2018 r. ma być z Wysowej do Wysowej! Czyli będzie jeszcze trudniej.

Mój osprzęt prezentuje się opłakanie, ale ja sam po kilku głębszych łykach herbaty zielonej i energetyka stwierdzam, że nie będę spać w aucie (godzina 12.45), lecz od razu pojadę do Gorlic. Tam zasypiam po 15-ej i śpię - z 2-godzinną przerwą - do rana.

, kristofhetvenharom
, kristofhetvenharom

Gdyby było łatwo, sukces nie miałby takiego smaku. Nie wiem, czy w innych górach nie wymiękłbym, ale w Beskidzie Niskim to nie mogło się zdarzyć!!!

P.S. Dwa tygodnie później rozwiązałem "zagadkę" słupków granicznych - gdy jest jeden, zawsze "P" jest po polskiej stronie, "S" po słowackiej. Dość często są dwa, w odległości kilku metrów od siebie, wtedy "S" jest na słupku "słowackim" po polskiej stronie - i vice versa. Problem w tym, że niepokojąco często jest tylko jeden słupek z pary...

Avatar użytkownika kristofhetvenharom
kristofhetvenharom
Komentarze 1
2017-04-07
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Danusia
Danusia
29 sierpień 2017 21:26

Wow! To niesamowita,bardzo dokładnie opisana ,jak dla mnie BARDZO ekstremalna droga krzyżowa. Podziwiam.

Zwiedzone atrakcje

Magura Małastowska

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024