Trasy Enduro na Koziej Górze

, EmiZtg
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Na rowerze jeżdżę od wielu lat, głównie poza asfaltem, na różnych leśnych traktach. W zeszłym roku spróbowałam swoich sił na Jurze, a teraz postanowiłam spróbować czegoś bardziej hardkorowego 🙂. W moim mieście powstały jakiś czas temu trasy enduro. Wielu znajomych tam jeździ i chwali, więc chciałam sprawdzić, o co w takiej jeździe chodzi. Jeśli chodzi o ten typ jazdy to jestem kompletnym laikiem, a mój rower jest do tego średnio przystosowany, no ale mimo to chciałam zobaczyć, czy się sprawdzę.

Na początek wybrałam trasy dla początkujących, Stefankę i Cygankę. Ta pierwsza ma długość ok. 800 m i żeby się na nią dostać nie wyjeżdża się na Kozią. Cyganka z kolei jest dłuższa, ma 1600 m i by zjechać, należy kawałeczek podjechać. Stefanka jest łagodna, kręta i pofalowana. Są małe bandy przydatne przy skręcie. Na końcu jest parę korzeni i kamieni, które można sobie ominąć. Trzeba mieć kask i ochraniacze, ja miałam tylko kask. Dałam sobie radę, bo pewne rzeczy są czysto intuicyjne, równowaga, balans itp. Zresztą przejechałam w ciągu życia jakieś 5 tys. km po lasach na Śląsku, więc jakieś tam doświadczenie mam. 

, EmiZtg
, EmiZtg

Następna była Cyganka. Jest dłuższa, bardziej zróżnicowana, przejeżdża się też przez mostki nad potoczkiem. Są zakręty, chopki i większe zjazdy i podjazdy. Trzeba się trochę skupić i uważać. Zdarzają się też skrzyżowania ze ścieżkami pieszymi i biegowymi, więc trzeba być czujnym. Cyganka sprawiła mi o wiele większą frajdę i dała mi lepszy zastrzyk endorfin.

Kilka dni później postanowiłam podwyższyć sobie poprzeczkę i wybrałam się na Twistera. Ścieżka ma kolor niebieski, przeznaczona jest dla średniozaawansowanych i w sumie w tym kompleksie jest jedyną o tym stopniu trudności, a szkoda, bo dla mnie to ideał na chwilę obecną. Nie jest jakoś bardzo stroma, ale ma mnóstwo zakrętów. Zjazd nią dostarczył mi równo wyważonej dawki adrenaliny, endorfin i zwykłej frajdy 🙂. Twister jest długi, ma ponad 4 km i zjazd nim w mocnym skupieniu i ciągłym panowaniu nad rowerem potrafi wymęczyć. Zwłaszcza, że by się nań dostać, trzeba wyjechać długim szlakiem podjazdowym. Nazwali go "Daglezjowym", nie wiem od czego, chyba od kwiatków 😉. Podjazd ma ok. 5 km i jest dość kręty, ale specjalnie tak zrobiony, by po mocniejszym podjeździe było płasko lub leciutko w dół i nogi mogły odpocząć. Standardowej drogi szutrowej na Kozią nie polecam, Jest jednostajna i stroma (jak się jedzie na rowerze to to czuć, jak się podchodzi to nie bardzo), a na Daglezjowym nie można się nudzić. W górnej jego części, tak mniej więcej od szczytu Równi jest nieco bardziej stromo, ale w pewnym momencie wyjeżdżamy na widokową, nasłonecznioną polankę, z której widać Jezioro Żywieckie, Bystrą, Klimczok, zbocza Szyndzielni itp.

Po jakimś czasie chciałam zobaczyć, czym różni się trasa czerwona od niebieskiej i czy naprawdę jest dla zaawansowanych. No i chciałam też ocenić własne siły i umiejętności techniczne. By się na nią dostać wyjechaliśmy z Wapienicy drogą leśną w stronę Dębowca. Biegłam już tam kiedyś i wydawało mi się, że jest płasko i nie stromo. No i niestety pamięć mnie zawiodła. Okropnie się umęczyłam na rowerze, ale w sumie kondycję mam dobrą, bo zatrzymałam się tylko dwa razy na krótki odpoczynek. Powoli dojechaliśmy do przełęczy Dylówki, gdzie zaczyna się trasa "Gondola". Pierwszy odcinek to zabłocona droga, da się jechać, ale nie jest fajnie. Później wjeżdża się w las, taki  z tych ciemniejszych, trochę nieprzyjemny pod względem klimatu. Ach, no bo oczywiście wybraliśmy się koło 19, więc jak dojechaliśmy do początku trasy to zaczęło się robić szaro. Ale co tam, tyle razy chodziliśmy w górach po ciemku, więc zjechać też się da. I dało się, ale sprowadzałam rower na trudnych momentach, a tych było od groma. Ścieżka ma mnóstwo korzeni, kamieni, ostre zakręty, stromizny. Naprawdę jest trudna. Był moment w którym po prostu chciałam się poddać i skręcić na zwykłą szutrową drogę, która biegła obok, ale pomyślałam, że warto zobaczyć jak będzie dalej. I potem było już lepiej. ostatniego odcinka wzdłuż potoku nie przejechaliśmy. Zrobiło się już prawie ciemno, więc odbiliśmy w lewo na Dębowiec, a potem do Wapienicy.

Na dzień dzisiejszy zostaję na Twisterze i to jest moje maksimum. Chciałabym też spróbować pojeździć w innych rejonach, ale z tego na ile się zorientowałam, to niebieskich i zielonych tras jest mało. A na czerwone na razie nie mam ochoty. No i musiałabym też kupić ochraniacze, bo na tej Gondoli z trudem panowałam nad rowerem i kilka razy o mało nie zaliczyłam gleby.

Avatar użytkownika EmiZtg
EmiZtg
Komentarze 6
2017-06-29
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika EmiZtg
EmiZtg
29 lipiec 2017 13:34

[cytuj autor='allie']Zgadzam się w pełni z Marianem; szacunek, EmiZtg![/cytuj]

Dzięki, ale to nic takiego. Tylko radochę z tego mam i wybieram jedynie łatwe trasy. Za trudniejsze na razie podziękuję 🙂

 

Avatar użytkownika EmiZtg
EmiZtg
29 lipiec 2017 13:33

[cytuj autor='marian']Podziwiam takich rowerzystów.[/cytuj]

Wierz mi, ze ja też. Ja im nawet do pięt nie dorastam, dla mnie to póki co zabawa na łatwych trasach, bo trudniejsze obecnie mogą być dosłownie zabójcze dla mnie.

Avatar użytkownika EmiZtg
EmiZtg
29 lipiec 2017 13:33

Aniu, no tak przygoda świetna, a po ostatniej na Vysokiej w Czechach (opiszę wkrótce), to nie tylko ochraniacze, ale też plecak z protektorem kręgosłupa, bo taka jazda jest też szalenie niebezpieczna.

Avatar użytkownika allie
allie
22 lipiec 2017 19:47

Zgadzam się w pełni z Marianem; szacunek, EmiZtg!

Avatar użytkownika marian
marian
21 lipiec 2017 23:21

Podziwiam takich rowerzystów.

Avatar użytkownika Anna Piernikarczyk
Anna Piernikarczyk
21 lipiec 2017 13:00

Hehe nieźle, fajna przygoda, trzemaj się na trasie i kup te ochraniacze 🙂 brawo Ty !

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Kozia Góra

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024