Podlasie to był rejon Polski zupełnie przeze mnie nieodkryty. Na szczęście zmieniło się to w tym tygodniu. Co prawda w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że poznałam tę krainę - raczej zaledwie jej "liznęłam", ale dobre i to. Dzięki nagłemu impulsowi ruszenia w nieznane do tej pory tereny poznałam Supraśl - przeurocze, ciche miasteczko, które zapewni chwilę wytchnienia każdemu zmęczonemu wielkomiejskim zgiełkiem.
Położony w sercu Puszczy Knyszyńskiej Supraśl oferuje nie tylko wspaniałe przyrodniczo tereny służące aktywnemu wypoczynkowi (szlaki piesze, rowerowe i wodne), ale też kilka perełek dla miłośników zwiedzania zabytków oraz dla tych chcących dowiedzieć się czegoś o dawnym rzemiośle.

Sama zabudowa Supraśla to wspaniała odmiana dla każdego mieszczucha; większość zabudowań stanowią charakterystyczne parterowe drewniane domy, w których niegdyś zamieszkiwali tkacze; od połowy XIX miasteczko było bowiem prężnym ośrodkiem włókiennictwa. Sama miejscowość powstała pół tysiąca (!) lat temu jako przyklasztorna osada. Odbudowane i zrekonstruowane obiekty prawosławnego Monasteru stanowią bardzo ważny punkt architektoniczny (i rzecz jasna - turystyczny) miasta.
Będąc w Supraślu pod żadnym pozorem nie można pominąć lokalnego Muzeum Drukarstwa i Sztuki Papierniczej, efektu pasji i pracy kilku zapaleńców tradycyjnego papiernictwa. Muzeum nie jest duże, ale w pełni "interaktywne" - pod okiem jednego z gospodarzy można sobie w nim wykonać własny arkusz czerpanego papieru, wydrukować tradycyjnym sposobem stronicę z jednego z tutejszych zabytków pśmiennictwa oraz obejrzeć linotyp - prawdziwy kombajn drukarski, którego wynalazca był nazywany drugim Guttenbergiem, gdyż jego maszyna była prawdziwym kamieniem milowym w rozwoju drukarstwa.

Tuż obok Muzeum Drukarstwa znajduje się Muzeum Ikon. Jego zbiory z pewnością są godne uwagi, jednak sposób organizacji zwiedzania nie sprzyja indywidualnej, niespiesznej kontemplacji dzieł - co pół godziny są do środka wpuszczane kilku-, kilkunastoosobowe grupy, którym tempo przechodzenia do kolejnych (wg mnie zbyt małych) sal narzuca przewodniczka.
Spragnieni wrażeń kulturalnych powinni koniecznie udać się do supraskiego Teatru Wierszalin, który wziął swą nazwę od podlaskiej osady, którą założył w latach 30. XX w. Eliasz Klimowicz, znany jako „prorok Ilja”. Założył on grupę religijną i był jej samozwańczym prorokiem. Wierszalin miał być według Klimowicza nową stolicą świata, ściągali tu licznie pielgrzymi m.in. z Nowogródczyzny i Wołynia. Prorok i jego wyznawcy są bohaterami jednego z przedstawień Wierszalina.



Ci o zainteresowaniach kulinarnych (lub po prostu głodni) znajdą w Supraślu możliwość skosztowania regionalnych potraw z ziemniaków, czyli babki ziemniaczanej i kartaczy. Na pewno warto też wstąpić do restauracyjki "Tatarskie Przysmaki", w których można zjeść chaczapuri, manty i almałyk, oraz wypić niepowtarzalna kawę parzoną w tygielku.
Odwiedzajcie Supraśl! Polecam to miejsce całym sercem.

















