Dolina Kościeliska i Iwaniacka Przełęcz

, MM
Połowa grudnia, czyli gwarantowany krótki dzień i jak się nam wydawało śnieg w Tatrach. Słońce istotnie wzeszło późno i wcześnie zaszło a nawet wówczas kiedy teoretycznie było to jednak w praktyce rzadko wychylało się z za gęstej kurtyny szarych chmur. Nie było także oszałamiającej bieli za to były Tatry i to był wystarczający powód do szczęścia. Celem naszej grudniowej wyprawy był Ornak 1867 m.n.p.m , długi grzbiet pomiędzy Doliną Chochołowską i Kościeliską a może nawet Bystra...

DZIEŃ PIERWSZY
U wylotu Doliny Kościeliskiej znalazłyśmy się tuż przed godzina 9. Zatrzymałyśmy się na herbatę w urokliwej karczmie i po pół godzinnym delektowaniu się gorącym i aromatycznym naparem wyruszyłyśmy na szlak. Uznawana z najpiękniejszą z dolin w Tatrach Zachodnich Dolina Kościeliska tego dnia wyglądała posępnie i smutno. Wisiały nad nią ciemnoszare chmury a na drodze leżały zaledwie resztki brudnego śniegu, las tonął w mroku i tylko na szczytach , które na krótko ukazywały się naszym oczom widać było bielusieńki, wymarzony śnieg.
Dopiero przy samym schronisko niebo na zaledwie godzinę pokryło się błękitem. Barw nabrały także jodły i źdźbła traw dlatego po dotarciu do schroniska formalności związane z zameldowaniem chciałyśmy skrócić do niezbędnego minimum aby szybko wyruszyć na Ornak i nacieszyć się piękna pogodą. Tymczasem szukanie pokoju zajęło nam kilka minut. Na korytarzach panowały absolutne ciemności i nie widać było numerów pokoi. Musiałyśmy ratować się latarką. Szybko przepakowałyśmy plecaki i rezygnując z obiadu aby zaoszczędzić cenny czas szybko posiliłyśmy się kanapkami i czekoladą. Z lekkimi plecakami wypełnionymi zaledwie rakami i butelkami z wodą wybiegłyśmy na skąpaną w słońcu polankę przed schroniskiem. Widok Bystrej na horyzoncie uskrzydlał jednak świadomość, że za 3 godziny zajdzie słońce rozczarowywała.
Do Przełęczy Iwaniackiej dotarłyśmy w półtorej godziny. Szlak cały czas wiódł lasem więc z tęsknotą spoglądałyśmy na ozłocone słońcem śnieżne szczyty. Miejscami dróżka stawała się wąska i niebezpieczna, wiedziałyśmy że powrót o zmroku nie będzie rozsądny zwłaszcza że niebo na powrót zaciągało się ciężkimi, niskimi chmurami. Gdy stanęłyśmy na przełęczy jasne było , że nie zdecydujemy się podchodzić do Gaborowej Przełęczy gdyż zastanie nas tam zachód słońca i to niekoniecznie taki o jakim marzyłyśmy. Dosłownie łapiemy ostatnie promienie słońca fotografując Kominiarski Wierch. Pogoda raptownie się zmienia, zaczyna padać śnieg. Na przełęczy spotykamy kilka osób ale wszyscy zdecydowanie odradzają nam dalszą wędrówkę i nakłaniają do powrotu. Pamiętając o wąskich i stromych fragmentach szlaku ubieramy raki i uzbrojone dodatkowo w kijki trekingowe z lekkim uczuciem żalu schodzimy w dół. Docieramy na Polanę akurat w chwili kiedy słońce znika za szczytami gór i szarość na powrót wraca w dolinę.
Tym razem bez problemu odnajdujemy drogę do naszego pokoju choć korytarze rozświetlone są tylko gdzieniegdzie zapalonymi żarówkami o mocy nie większej niż 15 wat. Co gorsza w pokoju również panuje nieprzyjemny mrok. Natychmiast postanawiamy zabierać ze sobą w góry świeczki i „normalne” żarówki i po przebraniu się w lżejsze stroje schodzimy na kolację do jadalni, w której gdzieniegdzie tylko siedzą pojedyncze osoby. Żartujemy, że pewnie wszyscy pouciekali spłoszeni głośną muzyką wydobywającą się z kuchni. Obsługa kuchni gustując w disco polo katuje nas przez pół godziny niemiłosiernie zarówno tekstami jak i melodią słuchanych piosenek. Na szczęście przyrządzone przez nich potrawy są smaczne co łagodzi nasze muzyczne cierpienia, niemniej jednak po ich zjedzeniu prawie uciekamy z jadalni i czekamy w zimnym pokoju na ciepłą wodę, która ma się pojawić dopiero o godzinie 20. Robimy szybki bilans : letnie kaloryfery, ledwo żarzące się światło, brak gniazdek na prąd, disco polo w jadalni, ciemność za oknem i… wybuchamy głośnym śmiechem. Oto dlaczego ważne jest z kim wybieramy się w góry 
Nie robiąc sobie nic z powyższych niedogodności pakujemy wszystkie koce na jedno łóżko i opatulone nimi cieszymy się swoim towarzystwem. Na wspominaniu różnych wydarzeń i sytuacji upływa nam miło wieczór. Mając za sobą krótką i niewygodną podróż autobusem natychmiast zasypiamy rozgrzane gorącym prysznicem.


DZIEŃ DRUGI
Następnego dnia widząc zamglone niebo i czując na twarzy ostre powiemy wiatru decydujemy się na spacer do Smereczyńskiego Stawu. Podejście jest łatwe i krótkie jednak niewiele spotykamy po drodze osób. Pogoda nie zachęca do górskich wędrówek.
Nad stawem widać z jaką ogromną prędkością chmury przewalają się ponad nami. Zastanawiamy się czy wzięły we władanie także szczyty. Jest to bardzo prawdopodobne ale wolimy sobie wyobrażać, że jest inaczej, dlatego wracając do schroniska planujemy nową zimową wyprawę w Tatry ale dopiero wtedy, gdy wydłuży się dzień i co najmniej na 3 dni. Autobus do domu mamy o godzinie 16 zatem zabieramy ze schroniska plecaki i udajemy się w drogę powrotną, zahaczając jeszcze o Wąwóz Kraków.
I tym razem, choć droga nie jest wcale stroma, raki okazują się pomocne. Pewnym krokiem wracamy po oblodzonym szlaku patrząc ze współczuciem na pojedynczych turystów ratujących się przed upadkiem wyszukanymi figurami gimnastycznymi. Tego dnia słońce ani na jedną chwilkę nie wychyliło się zza chmur. U Wylotu Kościeliskiej zjadamy się pieczonymi oszczypkami z żurawiną, bez których nie wyobrażam sobie powrotu do domu.
Choć pogoda nam nie dopisała wracam odprężona i zadowolona. Tatry pokazały nam nowe oblicze i po raz kolejny udowodniły , że są nieprzewidywalne. By czyż można było przewidzieć, że w połowie grudnia w dolnych partiach Tatr śniegu będzie tyle co nic? Pewnie można było ale … najważniejsze to zadbać o dobre towarzystwo. Zatem cieszę się że moja przyjaciółka ma tę samą pasję co ja 



, MM
Schronisko Ornak, MM
Schronisko Ornak, MM
, MM
, MM
Bystra 2248m.n.p.m, MM
, MM
, MM
Widok ze schroniska na Ornaku, MM
, MM
, MM
, MM
Wąwóz Kraków, MM
, MM
, MM
, MM
Wąwóz Kraków, MM
Iwaniacka Przełęćz widok na Kominiarski Wierch, MM
, MM
Wąwóz Kraków, MM
, MM
Samochód Strazy Parku, MM
, MM
, MM
, MM
, MM
, MM
, MM
Dolina Kościeliska, MM
, MM
, MM
Polana Pisana, MM
, MM
, MM
, MM
Polana Pisana, MM
, MM
, MM
Wyżnia Kira Mietusia, MM
, MM
Smreczyński Staw, MM
Schronisko Ornak, MM
Dolina Kościeliska, MM
Kapliczka w Dolinie Kościeliskiej na Polanie Stare Kościelisko, MM
Smreczyński Staw, MM
, MM
, MM
Smreczyński Staw, MM
, MM
, MM
, MM
Avatar użytkownika MM
MM
Komentarze 6
2009-02-06
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Avatar użytkownika Marcin Walczak
Marcin Walczak
11 styczeń 2014 17:51

Ja lubie podejści z Iwaniackiej przełęczy na Ornak. Mam jakiś sentyment do tej trasy!

Avatar użytkownika Dariusz Pawłowicz
Dariusz Pawłowicz
21 wrzesień 2009 12:55
Koscieliska jest urocza tylko nieraz jet tu tloczniej niz na Marszalkowskiej w Wa-wie
Avatar użytkownika krystyna
krystyna
19 maj 2009 22:33
ja mialam to szczęście, że pogoda dopisała, a i śniegu było mnóstwo🙂 początek marca to był dobry termin na spacery po dolinkach, ze względu na zagrożenie lawinowe część szlaków było zamkniętych. Wyjazd w góry to zawsze pogodowa loteria, oby dla nas zawsze wygrana🙂
Avatar użytkownika krystyna
krystyna
19 maj 2009 22:33
ja mialam to szczęście, że pogoda dopisała, a i śniegu było mnóstwo🙂 początek marca to był dobry termin na spacery po dolinkach, ze względu na zagrożenie lawinowe część szlaków było zamkniętych. Wyjazd w góry to zawsze pogodowa loteria, oby dla nas zawsze wygrana🙂
Avatar użytkownika Marta
Marta
19 maj 2009 22:24
Gratuluję. Dla mnie zima w górach to czas stracony - nie wyściubiam nosa z domu, bo nie znoszę chłodu😉 A na Tatry zimą to już w ogóle bym się nie odważyła🙂 Opisywane przez Ciebie tereny znam, byłam tam w ubiegłym roku, tyle że w czerwcu. Schronisko na Ornaku może i nie nalezy do najlepszych (mnie też dojadł brak prądu w gniazdkach, choć można poprosić o skorzystanie z gniazdka w recepcji, co uczyniłam), ale jest ładne, no i ogólnie biorąc, ujdzie🙂
Staw Smreczyński jest uroczy, bardzo mi się spodobał. Dzięki Twoim zdjeciom wiem, jak wygląda w zimie - też ładnie🙂
Przełęcz Iwaniacką wspominam troszkę niemile - mój aparat doznał tam uszczerbku - upadł na kamienie i odmówił współpracy.
Avatar użytkownika Marta
Marta
08 luty 2009 10:32
Przesliczne widoki i ciekawa wycieczka.Lubie te strony.
Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024